Inwestorzy w startupie? Kiedy i czy warto?

8 sierpnia 2016

Inwestorzy w startupie dostarczą pieniądze, a ja przestanę myśleć o finansowaniu i skupię się na prowadzeniu firmy? Niemożliwe. To scenariusz tak prawdopodobny jak wygrana w LOTTO. Tak, potrzebuję inwestorów, jednak moment na ich wejście trzeba skrupulatnie dobrać. Obie strony muszą być na to gotowe, a w szczególności sam projekt. Inaczej wszystko będzie stratą czasu.

Inwestorzy w startupie – idea

Poprzedni wpis traktował o rozważanych przeze mnie sposobach na finansowanie startupu. Jednym z nich ma być współpraca z inwestorami. Mechanika takiego modelu jest następująca. Podmiot dysponujący nadwyżkami środków finansowych jest zainteresowany ich ulokowaniem w atrakcyjnej z jego punktu widzenia firmie. Z kolei firma będąca przedmiotem inwestycji – w naszym przypadku startup – przyjmuje pieniądze i inwestuje je w rozwój. Strony osiągną sukces, jeżeli firma w efekcie inwestycji zyska na skali prowadzonego biznesu, a więc na wartości.

inwestorzy w startupie

Transakcja między przedsiębiorcą i inwestorem zostanie przypieczętowana podpisaniem umowy inwestycyjnej. Tutaj zostaną zawarte istotne dla stron warunki, oczekiwania i zobowiązania. Od momentu podpisania dokumentu znacząco zmieni się środowisko funkcjonowania firmy. Z jednej strony uzyska ona potrzebny do wzrostu kapitał, co pozwoli na swobodniejsze działanie w większej skali. Z drugiej strony zgodzi się na różnego typu ograniczenia podyktowane umową inwestycyjną. Ich zakres będzie zależał wprost od typu i intencji inwestora, warunków negocjacji i samych umiejętności negocjacyjnych stron.

Czy warto mieć inwestorów?

Lepiej rozwijać się wolniej, ale przy większej swobodzie decyzyjnej, a może rozsądniej wybrać wariant szybkiego szturmu rynku, przy zgodzie na oddanie części spółki nowym udziałowcom? Moje doświadczenie mówi, że jedyną rozsądną opcją jest współpraca z inwestorami. Jednocześnie zaznaczam, że decyzja w tym zakresie zależy od wielu elementów, szczególnie od postawionych sobie celów. Moim zdaniem warto podzielić się ryzykiem szukając jednocześnie wsparcia finansowego i kompetencyjnego wśród profesjonalnych graczy. Przy czym kluczowy jest właściwy wybór partnera, znalezienie odpowiednich proporcji udziałów oraz skonstruowanie komfortowej dla obu stron umowy inwestycyjnej. Podczas wieloletniej pracy jako współzałożyciel spółki notowanej na GPW zdobyłem całą paletę doświadczeń rozmów z inwestorami różnego charakteru i różnej skali. Wiem dzisiaj, że inwestorzy mogą się okazać bardzo pożyteczni dla rozwijanego biznesu, jednak diabelnie ważne są szczegóły współracy.

Kiedy zaproszę inwestorów?

Proces sprzedaży czegokolwiek: produktów spożywczych, samochodów, mieszkań, ale też firm ma jedną część wspólną – towar musi być konkretny, określony, nazwany. Z perspektywy inwestora wejście do spółki to transakcja nabycia w niej udziałów. Zaangażowanie finansowe z ideą odsprzedaży w przyszłości, bądź realizowania własnych celów biznesowych. Startup z kolei jest w pierwszych fazach rozwoju tylko niematerialnym pomysłem i przejawem wiary przedsiębiorcy w sukces. Wyobraźcie sobie, jak trudna musiałaby być rozmowa z poważnym podmiotem o potencjalnym zakupie czegoś, co na dobrą sprawę nie istnieje.

Wracając do mojej firmy, wprawdzie odbyłem już dwie zupełnie wstępne rozmowy z potencjalnymi inwestorami, jednak świadomie ich kontynuację odkładam na później. Czekam na uruchomienie projektu tak, żeby nowi inwestorzy w startupie mogli go wcześniej dobrze ocenić. Rozmowa dzisiaj oznaczałaby konieczność demonstrowania koncepcji, a nie realnie funkcjonującego przedsiębiorstwa. Stracilibyśmy mnóstwo cennego czasu na analizę różnorakich hipotez i wyjaśnianie teoretycznych wariantów. Zupełnie inaczej będzie wyglądała rozmowa, gdy na żywym organizmie będę mógł zaprezentować funkcjonowanie usługi. To z kolei umożliwi inwestorowi przeprowadzenie własnych analiz i podjęcie decyzji w zakresie zainteresowania projektem.

Priorytety i bieżąca weryfikacja

Uruchamiając startup myślę o wielu rzeczach jednocześnie. Codziennie muszę na nowo ustalać priorytety działań, żeby nie zagubić się w całej masie czynności. Na samym szczycie listy jest niezmiennie praca nad samym pomysłem, usługą, która będzie realizowana. Kierując się tą nadrzędną zasadą odkładam rozmowy z inwestorami na kolejny etap. Koncentruję się na dopracowaniu istoty startupu, wszelkie inne czynności są wykonywane w tle i przy mniejszym poziomie zaangażowania. Liczę na rozmowy z inwestorami, ale zaangażowanie się w nie już teraz byłoby błędem. Nawiązując do konwencji poprzedniego wpisu, 3. inwestorzy zewnętrzni – Rozważam.

Wspomnę jeszcze, że samo zdobycie zainteresowania inwestorów jest dużym wyzwaniem, ale to inny temat…

Tymczasem zostań moim wspólnikiem!